Born in the 80s

Blog o muzyce lat osiemdziesiątych... i nie tylko!

Bauhaus - Bela Lugosi's Dead



Gothic rock to gatunek, który podobnie jak wiele innych, zawdzięczamy przede wszystkim punkowi. Jest jednym z wielu, które czerpały z nowej fali muzyki, jaka cyklicznie, z różnym nasileniem zalewała muzykę lat siedemdziesiątych. Pod koniec tej dekady angielski zespół Bauhaus nagrał kilka singli utrzymanych w charakterystycznym, niespotykanym dotąd stylu. Ich eksperymenty spodobały się i wzorem Bauhaus powstały kolejne "mrocznie" grające zespoły, które zaczęto określać mianem "gotyckich". Dzięki swojemu potencjałowi oraz odniesieniom historycznym gatunek dawał inspiracje dla innych dziedzin sztuki (o czym poniżej). Przykładem gotyckiego rocka był pierwszy singiel zespołu zatytułowany Bela Lugosi's Dead, który nadał temu nurtowi bieg.

Tekst oraz tytuł piosenki nawiązują do jednej z ciekawszych postaci kina grozy - aktora Beli Lugosiego, który zasłynął jako legendarny, pierwszy w historii kina odtwórca roli hrabiego Draculi w zrealizowanej w 1931 roku hollywoodzkiej ekranizacji powieści Brama Stokera. Aktor przez swoją niepokojąco autentyczną aparycję, wschodnioeuropejski akcent (był z pochodzenia Węgrem) oraz niewątpliwie umiejętności aktorskie stał się wzorem dla kolejnych horrorowych produkcji. Na nieszczęście dla niego samego został szybko zaszufladkowany i do końca kariery obsadzany był głównie w rolach Draculi albo innych podobnych do niego nieciekawych typów. Odbiło się to też na jego psychice i w konsekwencji na życiu prywatnym - po latach uzależnienia od narkotyków i epizodach skrajnego ubóstwa zmarł na zawał serca w wieku 73 lat. Przez lata plotka głosiła, jakoby jego syn i jedna z byłych żon mieli zdecydować, że aktor zostanie pochowany... w jednej z czarnych peleryn, które nosił przy realizacji swoich horrorów.


Piosenka Bauhausu to tren opowiadający właśnie o śmierci Beli Lugosiego alias Draculi. Tekst wyrażający smutek po śmierci wampira/odtwórcy jego postaci, który okrzyknięty jest zresztą nieprzypadkowo nieumarłym ("undead"), wsparty jest surowym harmonicznie, rytmicznym podkładem muzycznym. Okazjonalnie pobrzmiewające akordy, wykonywane na gitarze tylko umownie tworzą tonację. Bogactwo brzmień tych instrumentów, basu a także efektów elektronicznych jest wykorzystywane tak naprawdę do wydobycia obrazowych efektów akustycznych, które pomagają w stworzeniu atmosfery grozy. Dopełnia tego również ekspresyjna interpretacja melodii wokalu opartej praktycznie na jednym dźwięku.

Niemal 10-minutowy utwór Bauhausu do dziś uważany jest za prototyp gotyckiego rocka. Choć poza środowiskiem rockowym jest mało znany, był dla grupy niemałym sukcesem. Singiel popchnął całą ich muzyczną karierę i zainspirował kolejne zespoły.

Utwór oprócz bycia całkiem udanym singlem Bauhausu, doczekał się drugiej młodości, która przyszła szybko, bo zaledwie cztery lata po premierze. Otóż nawiązujący do legendy kina utwór pojawia się w czołówce wtedy nowoczesnego, a dziś już klasycznego horroru o wampirach - The Hunger (Zagadka Nieśmiertelności) z 1983 roku. Film został wyreżyserowany przez wybitnego angielskiego reżysera Tony'ego Scotta, brata Ridleya i choć okazał się klapą, a recenzje nie były zbyt entuzjastyczne, dziś przez wielu uważany jest za kultowy.



Poza niezłą obsadą aktorską - Davidem Bowiem (kolejne połączenie świata muzyki i filmu), Catherine Deneuve oraz Susan Sarandon - obraz zapadł w pamięć jako ciężki, nowatorski, ociekający krwią horror erotyczny ze świetnym soundtrackiem. Do tego ostatniego w ogromnej części przyczynił się właśnie wmiksowany we sekwencję początkową Bela Lugosi's Dead. Jego nowozainscenizowane wykonanie przez wokalistę zespołu Petera Murphy'ego w nocnym klubie, w którym nasi główni bohaterowie polują na swoje ofiary, to gratka dla fanów mrocznego postmodernizmu.

Urszula - Malinowy Król (singiel)


Ciekawą cechą polskiej sceny muzycznej, szczególnie tej z czasów komunistycznych, była skłonność do naśladowania muzyki zachodniej. Niestety przez cały ten okres oraz do pewnego stopnia nawet do końca lat dziewięćdziesiątych doskwierał nam faktyczny brak legalnego dostępu do muzyki zagranicznej.  Była ona po prostu zbyt droga - zarówno gdyby chciano sprowadzać albumy z Zachodu, jak i tłoczyć płyty na licencji w kraju. Na szczęście na pomoc słuchaczom potajemnie spragnionym kapitalistycznego hedonizmu często ruszali sami twórcy polskiego popu. To właśnie oni, chcąc nadążyć za modą a jednocześnie pokazać ją Polakom, porywali się na mniej lub bardziej oczywiste nawiązania do obowiązujących trendów. Sztandarowym przykładem polskiej kompozycji tego typu był przebój Urszuli z 1984 roku autorstwa Romualda Lipki pod przaśnym tytułem Malinowy król.


Piosenka powstała jako jeden z kilku synth-popowych utworów stanowiących materiał stworzony przez Lipkę i jego Budkę Suflera. Skomponowane zostały na nadchodzącą drugą płytę promowanej przez zespół wokalistki, która tym razem odeszła od rockowych brzmień i oddała się w pełni globalnemu boomowi elektroniki. Jednak stylistyka tej jednej kompozycji różni się od pozostałych. Piosenka zainspirowana jest w dużym stopniu hitem Moonlight Shadow Mike'a Oldfielda z roku poprzedniego, który zaśpiewała jego zaprzyjaźniona wokalistka Maggie Reilly. Śmiało można by rzec, że jest to po prostu adaptacja tego popularnego utworu na polski rynek.

Malinowy Król to kawałek, który ze swoim pierwowzorem współdzieli ogólne wrażenie lekkości - począwszy od silnej aranżacji z użyciem gitar akustycznych, syntezatorów oraz nadającej ton gitary solowej i wątłego żeńskiego wokalu. Podobne są same kompozycje obu piosenek, choć nie w sensie przebiegu linii melodycznych, a pod względem harmonicznym, konstrukcyjnym i rytmicznym.


I choć nawiązania to wyraźne, trudno nazwać utwór plagiatem. Jest to raczej kompozycja mocno oparta na skądinąd świetnym przeboju autorstwa Oldfielda, która w umiejętny sposób odtwarza klimat oryginału. Rezultat jest dość niezły, choć nie powala na kolana. Szczególnie jeśli pod lupę wziąć tekst piosenki autorstwa Marka Dutkiewicza, który w owym czasie należał do czołówki polskich tekściarzy. Niestety jego popularność miejscami przekładała się negatywnie na jakość tekstowych propozycji. W przypadku Malinowego króla sprawę kładą już w zasadzie pierwsze słowa zwrotki, które nadają jej melodramatyczną, kiczowatą atmosferę:

Daj mi zgodę na ten dzień, który właśnie kona.
Dorzuć do ogniska drew, utul mnie w ramionach.

W dalszej części jest trochę lepiej, ale tylko do momentu, w którym słyszymy refren - na zawsze zapamiętany z powodu swojego tekstu tyleż enigmatycznego, co miejscami bezsensownego:

Malinowy król malowanych róż
Zawsze nas od złego obroni.
Jakbym mogła Ci narysować sny,
A w nich dom, drogę, drzwi.
Na niebie błysnął biały nóż -
To księżyc pełni straż.
Czy nie znałam Cię w innym życiu już
Kiedyś hen, dawno tak.
Pieniądze nie kupią mnie,
Lecz oczu twych blask.
Wystarczy mi biały chleb,
Dopłyńmy do dna.

Pomimo tego dość wątpliwego ładunku emocjonalnego, jaki niosą słowa piosenki, Malinowy król w całej swojej jogurtowej oprawie - począwszy od przesłodkiego głosu Urszuli, dość przesyconej aranżacji a skończywszy na swojej banalności - jest naprawdę dobrym przebojem pop. Nie bez powodu stał się jednym z większych przebojów Urszuli z jej pierwszych lat, który pamiętamy do dziś. Przy tym wszystkim wnosić można, że był on świadkiem wielu randek ówczesnych nastolatków, których serdecznie przepraszam za okrutne potraktowanie dzieła oraz zdeptanie związanych z nim miłosnych sentymentów.

Prawa autorskie

Tekst: Wojciech Szczerek

Licencja Creative Commons

BornInThe80s
by Wojciech Szczerek is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.

Licencja obejmuje wszystkie artykuły oraz tłumaczenia tekstów piosenek z wyjątkiem oryginalnych tekstów piosenek.

Wszystkie zdjęcia okładek oraz teksty piosenek są dziełem oryginalnych twórców i podlegają prawu autorskiemu.