Born in the 80s

Blog o muzyce lat osiemdziesiątych... i nie tylko!

Susanne Sundfør - Music for People in Trouble


Susanne Sundfør to chyba najwybitniejsza współczesna norweska artystka młodego pokolenia i chyba jedna z najbardziej intrygujących postaci światowego art-popu. Z uwagi na jej dość charakterystyczne, "skandynawskie wręcz" podejście do mówienia o sobie, a nawet niechęć do poruszania spraw pozaartystycznych, które silnie rzutują na jej muzykę, jej twórczość wymaga szeroko zakrojonej analizy, w której najbardziej oczywiste interpretacje jej piosenek często okazują się błędne.

Dla fanów Susanne nie będzie zaskoczeniem, że jej najnowszy album to kolejny zwrot w kolejnym stylistycznym kierunku. Niespodzianką za to może być fakt, że Music for People in Trouble (pol. "Muzyka dla ludzi w tarapatach") nie powstał, jak to dotąd było w przypadku większości longplayów Susanne, z uczucia doskwierającego jej smutku, ale przeciwnie - z chęci pocieszenia innych. Według słów samej artystki otucha ma płynąć z piękna tkwiącego w pustce - ze zdolności do refleksji, samooczyszczenia i odnalezienia spokoju w przyrodzie (tej otaczającej nas na co dzień bądź tej trochę bardziej odległej). Teksty piosenek podejmują tematy społeczno-polityczne stanowiące rozterki przeciętnego ziemianina AD2017 - rozwój technologiczny oddalający nas od natury i od siebie nawzajem, zagrożenie wynikające ze zmian klimatycznych i wojny toczące się w wielu częściach świata. I chyba ta próba nagrania płyty kathartycznej, zupełnie odmiennej od otaczającego nas zewsząd bezdusznego, tandetnego radiowego popu naszej artystce się udała.
Płytę wypełniają utwory spokojne, choć nie zabraknie elementów silnie emocjonalnych i dramatycznych. Wspaniałym tego przykładem jest utwór singlowy Undercover, którego tematem jest poszukiwanie szczęścia w zdrowym, ale zdystansowanym związku. Utwór oparty jest o instrumentarium, które nie jest nawiasem mówiąc zbyt reprezentatywne dla płyty - sporo w nim syntezatorów, co stoi w kontraście z resztą utworów zawierających zwykle podkład fortepianowy (Good Luck Bad Luck) lub gitarowy (Reincarnation) wpieranych niekiedy pojedynczymi elementami elektroniki.


Biorąc pod uwagę wcześniejsze nagrania Susanne, dość niezwykłe zdaje się wykorzystanie elementów folkowych, np. na początku trzeciej zwrotki Good Luck Bad Luck, gdzie pozbawionym metrum zaśpiewom towarzyszą długie nuty akordeonu oraz w medytacyjnym wstępie do Mountaineers, nagranym z udziałem Johna Granta.

Interesujące okazują się sample, które choć nie są u Susanne nowością (tekst mówiony na Ten Love Songs), potrafią zaskoczyć swoją obrazowością. Dość znamienne jest to w The Sound of War, spokojnej piosence dającej otuchę ofiarom wojny, którą rozpoczynają dźwięki przyrody znad stawu a ku niemałemu zaskoczeniu słuchacza kończą narastające dźwięki wspomnianych w tekście dronów-zabójców. To chyba drugi na płycie tak mocny po Undercover akcent elektroniczny i przez to tak silny - pulsujący podkład syntezatorowy z wokalizą wieńczący utwór wysyła słuchacza w otchłań.
Płyta nasiana jest elementami charakterystycznymi dla różnych gatunków muzycznych i chyba to ten eklektyzm stosunkowo małego ludnościowo kraju, jakim jest Norwegia sprawia, że artystka z łatwością inkorporuje do swoich w gruncie rzeczy prostych utworów pojedyncze elementy z innych stylów muzycznych jak jazz (solo saksofonu z Bedtime Story oraz zakończenie Good Luck Bad Luck), folk (zahaczający o muzykę medytacyjną), a także ze świata pozamuzycznego, np. sample mówione, które nawiązują do prawdziwych sytuacji (monolog znajomego artystki w Music for People in Trouble).

Swoją najnowszą płytą Susanne Sundfør wykonała muzyczny zakręt i zaskoczyła zarówno krytyków jak i fanów. Na przekór branżowej logice postanowiła nie dostarczać nowo nabytej międzynarodowej publiczności kolejnej dawki elektroniki będącej kontynuacją jej niezwykle udanej poprzedniej płyty. Zamiast tego wszystko zrobiła jak zwykle po swojemu - stworzyła kolejne indywidualne, bardzo osobiste dzieło, które przypadnie do gustu głownie tym bardziej wrażliwym odbiorcom.

Peter Gabriel - Sledgehammer

Peter Gabriel znany jest w świecie w co najmniej dwóch muzycznych odsłonach. Po pierwsze, najbardziej oczywiste, jest założycielem i pierwszym wokalistą legendarnej grupy Genesis. Po drugie, po odejściu z grupy zbudował swoją reputację jako uznany artysta solowy. I choć jego twórczość muzyczna zawsze była dość wymagająca, to niejednokrotnie ocierała się o mainstream. Najlepszym tego przykładem jest jego chyba najbardziej znana piosenka - pochodzący z albumu Up z 1986 roku Sledgehammer.



Piosenka to chyba jeden najlepszych utworów opowiadających o seksie, jakie napisano w latach osiemdziesiątych albo i w ogóle. O jej sukcesie stanowi nie tylko warstwa muzyczna, ale przede wszystkim interesująco napisany tekst, który w śmiały acz nie tak znowu łatwy do odczytania sposób namawia jego adresatkę do, parafrazując właśnie słowa piosenki, "młócenia":

you could have a steam train
if you'd just lay down your tracks
you could have an aeroplane flying
if you bring your blue sky back

all you do is call me
I'll be anything you need

you could have a big dipper
going up and down, all around the bends
you could have a bumper car, bumping
this amusement never ends

I want to be your sledgehammer
why don't you call my name 


A w (bardzo) luźnym tłumaczeniu na język polski:

mogłabyś mieć pociąg na parę
gdybyś tylko rozłożyła tory
mogłabyś mieć latający samolot
jeśli oddasz swoje błękitne niebo

tylko mnie wezwij
będę czymkolwiek chcesz

możesz mieć Wielki Wóz
jadący w górę, w dół i w każdą stronę
możesz mieć zderzający się samochodzik,
ta rozrywka nie ma końca

Chcę być Twoim młotem
tylko powiedz moje imię

Utwór można oczywiście zinterpretować szerzej, bardziej uniwersalnie, ale wypełniony aluzjami seksualnym tekst piosenki, zdaje się skupiać właśnie na tym temacie. W równie ciekawy, wcale nie oczywisty sposób, pokazuje to teledysk. Ten zasługuje w zasadzie na oddzielny artykuł, bo jest jednym z najbardziej charakterystycznych obrazów z lat osiemdziesiątych, nagrodzony zresztą aż siedmioma nagrodami MTV.



Wykonany w większości przy użyciu metody animacji poklatkowej klip to zwariowana parafabularna wizja zawierająca elementy zarówno bezpośrednio związane z piosenką (np. wykonanie części animacji z owoców na początku drugiej zwrotki - "show me around your fruitcage"), jak i zupełnie od niej oderwane, często ocierające się o surrealizm - np. sławetne obdarte z piór bezgłowe kurczaki, które po wykluciu się z jajka powstałego na skutek (sic!) uderzenia młotem, zaczynają tańczyć do utworu niczym tancerki kabaretowe.

Oprócz tych wszystkich "sztuczek", które czynią utwór interesującym, jest oczywiście sama muzyka, która broni się wyśmienicie - utwór napisany jako inspiracja kawałkami soulowymi z lat sześćdziesiątych jest zaaranżowany tak, że pomimo dość banalnej budowy, słucha się go świetnie, a jeszcze lepiej tańczy. W tym ostatnim pomagają zdecydowany rytm nadawany przez bas, sekcja dęta oraz pojawiające się raz po raz żeńskie chórki. Ciekawostką jest też motyw zagrany na elektronicznym shakuhachi, czyli japońskim instrumencie dętym, który rozpoczyna utwór a potem wraca w jego końcowej instrumentalnej fazie. To właśnie dzięki niemu pierwsze sekundy wstępu piosenki do dziś pozwalają łatwo rozpoznać jeden z najbardziej intrygujących utworów lat osiemdziesiątych.

Prawa autorskie

Tekst: Wojciech Szczerek

Licencja Creative Commons

BornInThe80s
by Wojciech Szczerek is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.

Licencja obejmuje wszystkie artykuły oraz tłumaczenia tekstów piosenek z wyjątkiem oryginalnych tekstów piosenek.

Wszystkie zdjęcia okładek oraz teksty piosenek są dziełem oryginalnych twórców i podlegają prawu autorskiemu.