Born in the 80s

Blog o muzyce lat osiemdziesiątych... i nie tylko!

Depeche Mode - Just Can't Get Enough

Depeche Mode - Just Can't Get Enough okładka singla

Większości z nas zespół Depeche Mode kojarzy się z post-rockowym brzmieniem przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, kiedy to grupa odnosiła w zasadzie sukces za sukcesem - począwszy od płyty Music for the Masses, poprzez bestsellerowy, mroczny Violator aż po inspirujący Songs of Faith and Devotion. Ale mało kto pamięta, że depesze zaczynali od czegoś zupełnie innego: w 1980 roku czwórka nastolatków pod wodzą Vince'a Clarke'a stworzyła formację Composition of Sound, przemianowaną następnie na Depeche Mode, którego domeną był wtedy eksperymentalny (jak na owe czasy) synth-pop. To właśnie w tym stylu utrzymany był singiel, który zaważył o ich przyszłym sukcesie - Just Can't Get Enough.


Tak jak większość utworów na debiutanckiej płycie zespołu, piosenka została napisana przez jego założyciela Vince'a Clarke'a. To właśnie jego autorstwo sprawia, że bardziej utożsamia się ją z późniejszymi dokonaniami jego życiowego projektu, tj. duetu Erasure, a nie z depresyjno-melancholijnymi płytami w całości pisanymi przez Martina L. Gore'a, które są domeną DM. Ale Just Can't Get Enough to, bez względu na to, czy zagorzałym fanom zespołu się to podoba, czy nie, pełnoprawny utwór Depeche Mode. Zaśpiewany przez młodziutkiego Dave'a Gahana przebój był motorem grupy w pierwszych miesiącach ich popularności.

Piosenka została nagrana latem 1981 roku i wydana jako singiel z towarzyszącym mu klipem wideo we wrześniu. Szybko stała się hitem w Wielkiej Brytanii i powędrowała na ósme miejsce brytyjskich list przebojów. I choć taki wynik nie robi z perspektywie czasu dużego wrażenia, to należy pamiętać, że osiągnęła go czwórka nastolatków z podlondyńskiego przemysłowego miasteczka Basildon, którzy swoje muzykowanie na poważnie traktowali dopiero od niespełna roku. Nawet na tym etapie nie mieli pojęcia większego pojęcia ani o sprzęcie, który wykorzystywali, ani, głównie w przypadku Andy'ego Fletchera, o graniu na klawiaturze.


Kwintesencją ich młodzieńczej naiwności, naturalności i w pewnym stopniu nawet uroku, był frontman grupy, wokalista Dave Gahan. Na ich występie w będącym dziś legendą Top of The Pops - cosobotnim programie telewizyjnym skupiającym wtedy miliony Brytyjczyków przed telewizorami był ujmujący i szczery, a grupa została zapamiętana od, co prawda nieco popowej, ale pozytywnej strony.

Jak już wspomniałem, piosenka tak bardzo różni się od reszty repertuaru, z którego dziś znany jest zespół, że niektórym trudno uwierzyć, że była ich oryginalnym tworem i jednocześnie przebojowym debiutem. Mało tego, po dziś dzień Just Can't Get Enough jest względnie stałym, często ostatnim punktem programu ich występów, co w kontekście reszty utworów czyni go dość groteskową niespodzianką wieńczącą setlistę złożoną z takich gigantów jak Personl Jesus, Walking in my Shoes czy Enjoy the Silence.

Oprócz chwytliwego riffu klawiszowego utwór posiada prostą konstrukcję, która stanowi podstawę sekretu jego sukcesu - jest w zasadzie w całości oparty na dialogu Gahana z chórkiem entuzjastycznie powtarzającym słowa "I Just Can't Get Enough". Zabieg to banalny, ale jak widać działa do dziś, bo utwór, obok takich legend jak We Are The Champions Queen jest jedną z częściej nuconych (a raczej "krzyczanych") przez tłumy melodii na różnego rodzaju wydarzeniach sportowych. Począwszy od meczów drużyny Celtic po występy klubów Burnley, Bolton Wanderers oraz Liverpool. Nic zresztą w tym dziwnego - zarówno dynamiczny rytm jak i mobilizująca treść (ang. "nie mam dosyć") świetnie pasują do tego kontekstu.

Wracając do samego Depeche Mode, piosenka odegrała główną rolę w ich przyszłej karierze. I choć do sukcesu prowadziła długa, niemal dziesięcioletnia droga, to właśnie na dłuższą metę głupawa, niepozorna 4-minutówka z czasów narodzin synth-popu była początkiem ich kariery.

Bajm - Martwa woda

Bajm - Martwa woda okładka albumu

Bajm to obok Budki Suflera jeden z najdłużej działających w Polsce zespołów. Grupa, której nazwa to inicjały imion jej czterech początkowych członków, tak naprawdę po raz pierwszy zaistniała w 1978 roku, kiedy to zdobyła nagrodę w konkursie Debiuty na festiwalu w Opolu. Podwójny bis piosenki Piechotą do lata był jednak zapowiedzią spektakularnego, ale krótkotrwałego sukcesu - na status jednego z najważniejszych polskich wykonawców przyszło Bajmowi pracować wiele lat.


Wydany w 1983 roku debiutancki LP Bajm względu na dość chaotyczny repertuar przypominał bardziej składankę niż studyjny album zespołu. Wypełniły go nowe przeboje - energiczny Nie ma wody na pustyni i dramatyczny Co mi Panie dasz, ale także szeroki repertuar utworów zakrawających na pastisze gatunkowe, jak katastrofalny Józek, nie daruję ci tej nocy czy osobliwy W drodze do jej serca, których dziś słucha się z półuśmiechem na twarzy. Dziwaczność Bajmu miała jednak swoje intrygujące odsłony, co usłyszeć można było w singlu z debiutanckiego LP pod tytułem Różowa kula, utworze wokalnie drapieżnym (okrzyki Beaty w wysokich rejestrach), tekstowo tajemniczym, a nastrojowo - magicznym. Właśnie tą drogą grupa poszła tworząc swoją drugą w ogóle, ale pierwszą spójną płytę długogrającą w swojej karierze.

Tak jak na Bajm złożyło się doświadczenie szybkich przemian mód i nastrojów w ciągu kilku lat, tak Martwą wodę Kozidrakowie napisali i nagrywali w roku 1984, w nieciekawych dla Polski czasach. Dość powiedzieć, że większość tekstów na płycie wprawia w posępny nastrój, a ich tematyka jest raczej oczywista. Otwierające płytę W klatce lwa zapowiada treść płyty w metaforyczny acz dosadny sposób już w pierwszej zwrotce:
Jesteśmy w klatce lwa
Pijemy gorycz, aż do dna
Co będzie z nami myśleć strach
Setki żelaznych tarcz
Krew w nas gotuje się jak barszcz
I nie pomaga bat tresera

Wrażenie osaczenia i zniechęcenia połączone z paranoją przedstawia Ściany mają uszy, uszy znakomite, który opisuje panujący w totalitarnej codzienności niepokój społeczny:
Nie przeklinaj losu
Świat jest urządzony tak
By obserwować Cię
Z każdej jego strony

Z kolei próby psychologicznego skonfrontowania się z rzeczywistością nakreśla Moja wina, wielka wina. Jednak to utwór tytułowy z płyty w najbardziej jaskrawy sposób oddaje wrażenie beznadziei. Rozmyta gitara symbolizująca "martwą wodę", w jakiej tonęła Polska a podejrzanie spokojny wokal Beaty to tylko wstęp do dramatycznego refrenu, który oddaje całość beznadziei, jaką zespół musiał wtedy odczuwać:
Ratuj mnie
Jestem, jestem, jestem już na dnie
Ratuj mnie
Bo tonę, tonę w martwej wodzie
Codziennych naszych spraw

Najbardziej charakterystycznym utworem z płyty był z pewnością Piramidy na niby, który grupa wykonała zresztą na festiwalu Opole 1984. Piosenka dziwaczna i powtarzalna, ale w swojej osobliwości świetnie obalająca mit komunistycznej walki o dobrobyt, której rezultaty porównali w niej do budowy egipskich piramid, i bezsensie zbudowanych na społeczeństwie niewolniczym starożytnych kultów. Charakterystyczne jest celowe zaburzenie rytmu, co słuchać w nieregularnym, zmieniającym się metrum zwrotki, dające wrażenie muzycznej "diagonalności" budowanych na fałszu piramid.

Bajm - Martwa woda okładka albumu

Poza wspomnianymi wyżej tekstami, które można równie dobrze interpretować bardziej personalnie, nie brakuje utworów bardzo intymnych. Będąca zdecydowanie najmocniejszą pozycją na krążku Małpa i ja to idealnie odzwierciedlone, muzyczno-tekstowe wyobrażenie tego, co dzieje się w umyśle osowiałym, melancholijnym, będącym w stanie głębokiej depresji a nawet szaleństwa.


Napięcie w piosence zbudowane jest idealnie - początkowo neutralna zwrotka przechodząca w refren to zapowiedź narastającego przejścia gitarowego, przywodzącego skojarzenie z potęgującym się załamaniem nerwowym. Po tym dość długim i dramatycznym bridge'u a także pełnym rozpaczy refrenie, powraca zwrotka. Tym razem jednak śpiewana jest ona przez dwa wokale jednocześnie - pierwszy to ten spokojny, otępiały, który znamy już ze zwrotki pierwszej, a drugi stanowi odzwierciedlenie katastrofalnego stanu psychicznego osoby. Ale piosenka poza głębokim tekstem sprawdza się także jako przemyślany, bezbłędnie zaaranżowany oraz wykonany utwór rockowy, któremu nie można odmówić ani muzycznego "kopa", ani autentyczności.

Bajm - Martwa woda okładka albumu

Płyta pomimo swojego potencjału nie spotkała się z większym zainteresowaniem mediów. W czasach, kiedy sporo utworów opisywało trudy codzienności, album tego typu - wycofany, drapieżny, ale pozbawiony anthemów pokroju Przeżyj to sam Lombardu w zasadzie przeminął bez wieści. Grupa ogrywała płytę (między innymi na tournée po Wietnamie), jednak nie pozwoliło jej to na znalezienie się w prasie muzycznej na przestrzeni całego roku.
Artystycznie Martwa Woda to jednak prawdopodobnie najbardziej interesująca pozycja w dyskografii Bajmu - album stojący pośrodku rockowego tryptyku (który wieńczył LP Chroń Mnie z 1986 roku) jest najbardziej spójnym muzycznym obrazem grupy, którą do tej pory, zresztą tak jak wielu polskich wykonawców, charakteryzował stylistyczny nieład. Kolejne dokonania zespołu zostały znacznie lepiej przyjęte, choć zawdzięczać to może raczej sukcesom pojedynczych, skądinąd udanych piosenek.


Obecnie Bajmowi miejscami daleko do rockowych brzmień sprzed ponad trzydziestu lat. Polakom zdecydowanie częściej kojarzy się on z balladami i ckliwymi przebojami z lat dziewięćdziesiątych, kiedy to obalenie komunizmu tchnęło w grupę, tak jak i w większość polskich wykonawców, którzy przetrwali transformację, nowe życie. Nic dziwnego, że dziś lepiej pamiętamy niosącą nadzieję Białą armię czy nawet melodramatyczne Dwa serca, dwa smutki, a nie pozostające w jego cieniu rockowo-depresyjne utwory typu Martwa woda albo Małpa i ja. Jednak pomimo upływu czasu i zdecydowanej zmiany stylistycznej, płyta jest nadal żywa i wyrazista a także warta przypomnienia.

Prawa autorskie

Tekst: Wojciech Szczerek

Licencja Creative Commons

BornInThe80s
by Wojciech Szczerek is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.

Licencja obejmuje wszystkie artykuły oraz tłumaczenia tekstów piosenek z wyjątkiem oryginalnych tekstów piosenek.

Wszystkie zdjęcia okładek oraz teksty piosenek są dziełem oryginalnych twórców i podlegają prawu autorskiemu.